Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Dziennik Bałtycki” towarzyszył mi od dziecka - rozmowa z Patrykiem Demskim na 75 lat gazety

Krystyna Paszkowska
Krystyna Paszkowska
Jagoda Kicka
Jagoda Kicka
Przemysław Zieliński
Patryk Demski, były burmistrz Pelplina przyznaje, że odkąd sięga pamięcią w rodzinnym domu zawsze był „Dziennik Bałtycki”.

- Od czasu, kiedy sięgam pamięcią w domu rodzinnym zawsze towarzyszyło mi słowo pisane, a „Dziennik Bałtycki” zawsze było tym medium, które przekazywało te najbardziej lokalne rzeczy, które działy się na Kociewiu, czy szerzej na Pomorzu - mówi. - Zawsze w „Dzienniku Bałtyckim” przez komunikacyjną dostępność było najświeższym i jednym z najważniejszych mediów.

Nasz rozmówca wspomina, jak to wyglądało w rodzinnym domu:

- To był zupełnie przedziwny rytuał - opowiada. - To odbywało się w różnych porach i o różnym czasie, ale pamiętam niedzielne popołudnia. To był taki czas, kiedy można było spokojnie przewertować prasę. Tata – Jerzy był bardziej zainteresowany był informacjami lokalnymi, gospodarczymi, publicznymi, politycznymi, czy elementami reportaży z historią w tle. Był czas, kiedy w „Dzienniku Bałtyckim” było dość sporo tych regionalnych piór, które pisały o rzeczach ważnych dla lokalnych społeczności. Natomiast mama Krystyna dzieliła swój wolny czas pomiędzy prasę katolicką i „Dziennik Bałtycki”. To zawsze był dla mamy element takiego oderwania się od tej codziennej domowej pracy. Ja jak byłem młodszy, to się najbardziej „przyczepiałem” do tych kolumn sportowych. Potem z czasem wchodziłem głębiej w różnego rodzaju interakcje z „Dziennikiem” też na poziomie konieczności przeglądnięcia i bycia na bieżąco z tym co się dzieje w najbliższej okolicy.

W okresie przedinternetowym „Dziennik Bałtycki” był, zdaniem naszego rozmówcy, głównym medium z jakiego czerpał wiedzę o wydarzeniach, ludziach.

- To jest taka cezura, która gdzieś podzieliła dostęp do informacji – uważa Patryk Demski. - Mój najważniejszy kontakt z tym medium to okres pozostawania w domu rodzinnym, aż do wyjazdu na studia.

Wraz z wyjazdem na studia Patryk Demski zmienił środowisko, otoczenie, również województwo, co powodowało utratę bieżących wiadomości.

- Nadrabiałem to w weekendy, kiedy zjeżdżałem do domu - wspomina. - „Dziennik Bałtycki” towarzyszył nam też w czasie wakacji. Zawsze robiąc zakupy obowiązkowo przynosiło się gazetę. Czasami trzeba było o „Dziennik Bałtycki” zabiegać. Trzeba było go sobie zamówić „spod lady”. Dla osób, które sprzedawały gazetę było obojętne komu sprzedadzą, bo zawsze był klient na Dziennik. Zdarzało się czasem, że jednak nie udawało się dostać gazety.

Co najbardziej utkwiło w pamięci rozmówcy?

- Chyba najbardziej ten okres, kiedy przeszedłem z roli czytelnika na, w jakiejś formule, uczestnika tego projektu, jakim był „Dziennik Bałtycki”, bo jednak aktywność sprawowanych przeze mnie funkcji zawodowych spowodowała, że staraliśmy się być w interakcji z „Dziennikiem Bałtyckim”. Mogłem dzięki temu obserwować jak zmienia się podejście osoby, która jest tylko biorcą wiadomości przekazywanych przez gazetę, a osobą, która stara się ten komponent treści dostarczyć. Dla mnie zawsze najbardziej ważne były te lokalne rzeczy, dotyczące mojego miasta - Pelplina, gminy, czy szerzej Kociewia. I to wydaje mi się, że tu „Dziennik” zrobił dużą robotę. Dostępność informacji z wewnątrz była największa. Jeszcze w tych czasach przedinternetowych można było śledzić lokalne przykłady tego, co dzieje się u sąsiadów, podpatrywać ich aktywności, ich działalność, sukcesy, uczyć się z nimi, ewentualnie próbować je powtórzyć u siebie, albo zmienić. To były takie dobre praktyki samorządowe.

Patryk Demski przyznał, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że to już 75 lat odkąd „Dziennik Bałtycki” jest na rynku wydawniczym.

- Jak to usłyszałem to sobie pomyślałem, że świat pędzi w tempie, którego nie jesteśmy w stanie prześledzić - komentuje. - Byłem pewny, że długo, ale nie że aż 75 lat. Mam takie poczucie, że ten czas nam tak szybko przebiegł. Za 25 lat będzie 100-lecie. W wolnej Polsce to jest też w jakimś stopniu ewenement, że udaje się tak długo tytuł prowadzić niezależnie od zmian właściciela.

- Wydaje mi się, że dla ludzi są niezmiennie ważne: otoczenie, dom rodzinny i informacje lokalne. Gazety tracą dziś na szybkości przekazywania informacji, ale w porównaniu do mediów społecznościowych gazety mogą zyskać w kontekście dłuższego planowania. Tamte media żyją chwilą. Gazety nie gubią tak łatwo planów i ważnych zagadnień.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniew.naszemiasto.pl Nasze Miasto