- Pukamy od jednych drzwi do drugich, żeby zapewnić synowi dobrą przyszłość – mówią rodzice nastolatka, Joanna i Edward Tarnosch. - Przez cały ten czas „walimy głową w mur”. To co przeżywamy nadawałoby się na film, taki jak u Barei. Już nie wiemy co jeszcze możemy zrobić. To co jest w teorii nijak ma się do życia. Problemy zaczęły się przed dwoma laty, gdy orzecznicy orzekli u syna umiarkowany stopień niepełnosprawności.
Jak, podkreślają państwo Tarnosch, zdaniem orzeczników – bo decyzje wydawało już trzech orzeczników – Dustin jest wystarczająco samodzielny żeby móc samemu zadbać o siebie, że nie wymaga stałej opieki. A jak to wygląda w praktyce?
- Syn faktycznie potrafi o siebie zadbać o swoją higienę, przygotować jedzenie, ubrać się itp., ale już bardziej prozaiczne dla zdrowego człowieka sprawy, jak założenie konta w banku, czy choćby liczenie wykracza poza jego możliwości – mówi pani Joanna. - Syn nie rozpoznaje wartości pieniądza. Gdy byliśmy na zakupach Dastinowi spodobały się buty, które kosztowały chyba około 200 zł – wspomina mama. - Kupiliśmy mu. Za chwilę zobaczył fajny T-shirt o wartości może 20 zł. Oddał buty, żeby mieć ten T-shirt. Robiąc drobne zakupy nie zdaje sobie sprawy, że trzeba poczekać na wydanie reszty przez sprzedawcę.
Rodzice boją się puszczać syna samodzielnie na miasto. Nawet jeżeli kierowcy sygnalizują klaksonem, żeby zwrócić jego uwagę, to przecież on i tak tego nie słyszy. Jak mówią bliscy nastolatka, Dastin czasem się „zawiesza”, jakby na chwilę wyłączał swoją świadomość.
- Orzecznicy zarzucają nam, że jesteśmy nadopiekuńczy – mówią zezłoszczeni rodzice. - To absurdalne. Dastin chodzi do szkoły dla głuchych z internatem w Wejherowie. Dobrze tam sobie radzi. Tylko, że tam jest wśród ludzi głuchych. Porozumiewają się językiem migowym.
Jak się okazuje w Polsce nie ma psychologa, który porozumiewałby się językiem migowym. Rodzice dzwonili nawet do Instytutu dla Głuchoniemych w Gdańsku, Warszawie, Łodzi. Cisza – wsparcia psychologicznego nie ma kto udzielić. Chłopak jest rozgoryczony brakiem możliwości swobodnego kontaktu z wszystkimi ludźmi, a nie tylko z niesłyszącymi. Przez co miewa napady agresji. W domu jest kochany i akceptowany, ale to nie jest życie pełną piersią.
- Na informację o napadach agresji Dastina usłyszeliśmy, że powinniśmy go w psychiatryku zamknąć, wtedy wszystko będziecie mieli – mówią rozgoryczeni rodzice. - Jak tak można. To jest upokarzające. Szkoda, że u orzeczników nie ma wideorejestratorów „badań”. Przez to w sądzie jest słowo przeciw słowu. I wierzą oczywiście orzecznikom, a nie nam rodzicom.
- Bardzo chciałbym, aby ludzie słyszący zrozumieli nas niesłyszących – mówi Dustin. - Żebyśmy byli zauważani przez słyszących. My też tu jesteśmy, chociaż nie mówimy. To nie znaczy, że nie mamy własnego zdania. Bardzo chcielibyśmy móc codziennie normalnie komunikować się w pracy. Bo właśnie w pracy mamy najwięcej problem z porozumiewaniem się. Potrzebne są naprawdę dla nas – ludzi głuchych „otwarte drzwi”.
Marzy o wyjeździe do Korei. - Jestem ciekawy jaki to kraj, chciałbym poznać jego jedzenie, tradycje, kulturę – mówi Dastin. - Te sąsiadujące z Polską kraje już trochę znam.
To właśnie wyprawę do Korei wskazał za najważniejsze marzenie, nie chęć odzyskania słuchu. Jak przyznał, już się oswoił ze swoją głuchotą.
Marzenia zderzają się jednak z realiami życia. - Wystarczyło, że Dastin źle się poczuł i trzeba było pójść do lekarza – mówi Karolina, siostra nastolatka. - Jak brat miał wyjaśnić, co mu jest. Nikt z personelu medycznego nie zna języka migowego. W takiej sytuacji zawsze potrzebny jest ktoś z nas, z rodziny.
- Miałem silne bóle, myślałem, że umrę – wspomina Dastin. - Bardzo się wtedy bałem, a nie miałem jak się porozumieć z lekarzem.
Pełnomocnikiem Dastina w sądzie jest radca prawny Aleksandra Sikorska z Kwidzyna. Jak przyznaje, przeraża ją system orzecznictwa w Polsce. Sprawa dotycząca ustalenia stopnia niepełnosprawności Daustina trwa w sądzie już od ponad 2 lat.
- Jest to wysoce niepokojące, gdyż od ustalenia stopnia niepełnosprawności zależy szereg uprawnień – mówi prawniczka. - Niepełnosprawności nie są oceniane całościowo, tylko jeżeli jeden biegły stwierdzi, że w ramach jego dziedziny dana osoba jest niepełnosprawna jedynie w stopniu umiarkowanym, to pozostali biegli często powtarzają jego tezy. Brak komunikacji z otoczeniem, z którym mamy do czynienia u Dustina, ponieważ jest on głuchy i nie może porozumiewać się za pomocą mowy w sposób werbalny z otoczeniem jest ogromną uciążliwością dla nastolatka. Wymaga on stałej pomocy innej osoby.
- Dlaczego Dastina sąd nie chce przesłuchać – pytają rodzice. - Pani adwokat wnioskowała o to, ale to i tak nie znalazło uznania. Jak usłyszała, nastolatek mógłby mataczyć. My jesteśmy podejrzewani o takie przygotowanie syna, że nie pokazałby faktycznie swoich zdolności. Nie rozumiemy tego, przecież badania od 4. roku życia syna pokazują, że Dastin nie słyszy. Nawet w Kajetanach potwierdzają, że syn nie słyszy. Opinie psychologów z ośrodka, w którym się uczy syn, też się nie liczą. To jest jakiś absurd. Przecież syn nie jest ubezwłasnowolniony, żeby nie móc wypowiedzieć się w swojej sprawie.
Aktualnie sprawa Dastina została wznowiona. Rodzice i pani adwokat mają nadzieję, że wreszcie trudna sytuacja nastolatka zostanie rozwiązana.
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?