Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Były radny i komendant Straży Miejskiej zeznawali na procesie prezydenta Tczewa [ZDJĘCIA]

Przemysław Zieliński
PRZEMYSŁAW ZIELIŃSKI
Przed Sądem Rejonowym w Malborku odbyła się w piątek, 11 stycznia, kolejna rozprawa w procesie prezydenta Tczewa Mirosława Pobłockiego. Zeznawali między innymi komendant Straży Miejskiej Andrzej Jachimowski oraz były radny Zbigniew Urban.

Włodarz oskarżony jest o przekroczenie uprawnień i naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych w postaci przekazania nagrań z miejskiego monitoringu z pominięciem Policji osobom do tego nieuprawnionym, czyli mecenas reprezentującej włodarza oraz prezesów miejskich spółek. Sprawa sięga połowy 2015 r. i tzw. afery plakatowej. Wówczas na ulotkach oraz plakatach zatytułowanych „Władza się wyżywi”, rozwieszonych na ulicach Tczewa, umieszczono prezydenta Pobłockiego w roli św. Mikołaja rozdającego wysokie pensje i premie prezesom miejskich spółek. Ci poczuli się obrażeni i pozwali za naruszenie dóbr osobistych radnego Zbigniewa Urbana oraz jego brata, mimo iż rajca nigdy nie przyznał się do stworzenia i rozwieszenia kontrowersyjnych plakatów.

Na początku rozprawy sędzia Bartosz Bystrek przedstawił uzasadnienie rozpatrzenia wniosku obrony prezydenta przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, dotyczącego wyłączenia ze sprawy sędziów wydziału karnego sądu w Malborku. Prokurator będąca autorką aktu oskarżenia prezydenta jest żoną jednego z sędziów, w czym zdaniem obrońcy można dopatrzyć się „uzasadnionych wątpliwości co do obiektywności oceny aktu oskarżenia”. Sąd Okręgowy uznał jednak, że nie ma podstaw do przyjęcia wniosku obrony oskarżonego prezydenta, dlatego też proces ruszył dalej.

Jako pierwszy zeznawał komendant Straży Miejskiej w Tczewie Andrzej Jachimowski. Jak zeznał komendant, na prośbę prezydenta zwrócił się do swojego podwładnego, dyżurnego centrum monitoringu, o zabezpieczenie nagrania z miejskich kamer, na których mogą być widoczne osoby rozwieszające wspomniane plakaty.

- Nigdy wcześniej prezydent nie zwracał się do mnie o zabezpieczenie nagrań z monitoringu - powiedział Andrzej Jachimowski. - Znam procedury i uważam, że nie ma precyzyjnych przepisów prawa, które regulowałyby zabezpieczanie i przekazywanie takich materiałów. Przekazanie nagrania prezydentowi było zgodne z prawem, bo jest on moim przełożonym, oraz głównym administratorem danych osobowych w mieście, i pełni funkcję zaufania publicznego. Prośba prezydenta została przekazana ustnie przez telefon.

Na pytanie prokuratora czy w sytuacji, w której o zabezpieczenie nagrania z miejskiego monitoringu zwróciłbym się do niego przysłowiowy Jan Kowalski z ulicy, to również by je otrzymał, komendant odpowiedział:

- Nie, ponieważ nagrania przekazujemy tylko policji, prokuraturze lub sądowi.

- Jaką widzi pan różnicę między prośbą prezydenta a zwykłego obywatela? - dopytywał prokurator.

- Taką, że prezydent jest osobą pełniącą funkcję zaufania publicznego i jest administratorem danych osobowych. Uważam, że przekazanie nagrania nie było niezgodne z przepisami. W innej sytuacji materiały przekazałbym tylko policji.

Oskarżyciel posiłkowy Tomasz U., który ma być widoczny na wspomnianych nagraniach, pytał komendanta Straży Miejskiej o szczegóły przekazania nagrania.

- Nagranie przekazałem 9 czerwca 2015 r., a więc tego samego dnia, w którym poprosił mnie o to prezydent - kontynuował Andrzej Jachimowski. - Monitoring pod tym kątem przeglądał tylko dyżurny. Przekazanie nagrania nie zostało nigdzie odnotowane. Nigdy nie przekazałbym nagrania z monitoringu osobie z ulicy, nie mając pewności, co ona z tym nagraniem zrobi. Nie rozmawiałem z prezydentem na temat wystąpienia z wnioskiem do policji o zabezpieczenie nagrania. Odmówiłbym prezydentowi, gdybym uważał, że jego prośba jest niezgodna z prawem.

Na pytanie Joanny Grodzickiej, mecenas prezydenta, czy kontrowersyjne plakaty wywołały burzę w mieście, komendant stwierdził, że… „mieszkańcy nie wyszli na ulice”.

Kolejnym świadkiem był Zbigniew Moder, kierownik Referatu Monitoringu i Wykroczeń Straży Miejskiej. Jak zeznał, to on wydał dyżurnemu płytę DVD do nagrania w celu zabezpieczenia materiału. Takie polecenie dyżurny otrzymał bezpośrednio od komendanta Straży Miejskiej.

Ostatnim świadkiem na piątkowej rozprawie był były radny Zbigniew Urban (zgodził się na publikację danych i wizerunku).

- Do czerwca 2017 r. miałem status osoby pokrzywdzonej z dostępem do akt sprawy. Dwukrotnie składałem zeznania - mówił Zbigniew Urban. - Istotny jest według mnie fakt, że nagranie zostało udostępnione prezydentowi w momencie, kiedy nie toczyło się żadne postępowanie cywilne lub karne. Nigdy nie przesądzałem o winie prezydenta czy komendanta, ale pytałem o zasady funkcjonowania centrum monitoringu właśnie w kontekście przekazywania nagrań. Czułem się w obowiązku jako obywatel i radny, aby zająć się tą sprawą.

Jak dodał były radny, zapis nagrania obejrzał dopiero w momencie, gdy otrzymał pozew skierowany przeciwko sobie, do którego jako dowód załączono wspomniane nagranie. Powiedział, że nie było go na nagraniu, z kolei jego brat miał siebie na nim rozpoznać.

- Nie wiem nic o udostępnianiu nagrania na forum publicznym lub innym osobom - dodał Zbigniew Urban.

Zeznania świadka zostały przerwane i ich wysłuchanie będzie kontynuowane na kolejnej rozprawie w dniu 15 lutego. Wówczas sąd chce przesłuchać trzech kolejnych świadków.

Tczew NaszeMiasto.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tczew.naszemiasto.pl Nasze Miasto